Obowiązująca od wielu lat w podatku VAT ulga na złe długi (u dłużnika odpowiednio jest to sankcja z tyłu zaległości płatniczych) zostanie od 2020 r. wprowadzona do przepisów o podatku dochodowym. Samej idei należy przyklasnąć. Niestety, realizacja - podobnie ja w przypadku wielu ostatnich wprowadzonych zmian w przepisach podatkowych – pozostawia wiele do życzenia.
O ile w przypadku podatku VAT obowiązuje zasada, że przy braku zapłaty przez dłużnika w ciągu 90 dni od upływu terminu płatności wierzyciel może obniżyć swój podatek należny (do zapłaty) o wynikający z niezapłaconej faktury a równocześnie dłużnik musi zmniejszyć swój podatek naliczony (do odliczenia), jeżeli wcześniej takiego odliczenia dokonał, to w przypadku podatku dochodowego ta zasada nie ma już obowiązywać. Sprzedawca będzie miał prawo w zeznaniu podatkowym zmniejszyć swój przychód (w konsekwencji dochód do opodatkowania) o kwotę netto z niezapłaconej faktury, zaś nabywca będzie musiał zmniejszyć swoje koszty (czyli zwykle zwiększyć dochód do opodatkowania) o tę samą kwotę, ale uwaga: także wtedy, gdy wcześniej tej faktury do kosztów w ogóle nie zaliczył. A nie zaliczył, bo przykładowo nabył towary, surowce czy materiały, które na razie leżą na magazynie. Albo nabył od podwykonawcy usługę, ale swojej faktury za całość usługi jeszcze nie wystawił. Oba przypadki oczywiście dotyczą przede wszystkim podatników prowadzących księgi rachunkowe, a nie podatkową księgę przychodów i rozchodów (u których wyłączenie takich zakupów z kosztów następuje np. w wyniku inwentaryzacji rocznej). Albo też należność dotyczy środka trwałego, który będzie amortyzowany przez 10 lat i dłużnik przez 90 dni od zakupu zdążył zaliczyć w koszty np. jedną lub dwie raty amortyzacyjne (z ogólnej liczby 120 takich rat), albo nawet nie rozpoczął jeszcze dokonywania odpisów, bo nie oddał środka trwałego do używania, ale z kosztów będzie musiał wyłączyć całą wartość, czyli te 120 rat (!).
Takie przynajmniej stanowisko prezentuje obecnie Minister Finansów. Nie mamy wątpliwości, że jest to stanowisko całkowicie oderwane od funkcji, jaką nowy przepis powinien pełnić. Chodziło o ochronę wierzycieli przed skutkami zatorów płatniczych a równocześnie pozbawienie „przywileju” zaliczenia przez dłużnika w koszty niezapłaconej przez niego faktury. Ale na pewno nie chodziło o to, a przynajmniej uczciwy prawodawca nie miał prawa czynić takiego założenia, by na zatorach dodatkowo zarabiał Skarb Państwa. Wprowadzony mechanizm, podobnie jak w przypadku podatku VAT, powinien być neutralny podatkowo, biorąc pod uwagę sumaryczne rozliczenie u obu stron transakcji. A w podatku dochodowym najwyraźniej tak nie będzie. Przynajmniej do czasu, kiedy podatnicy zaczną wygrywać z fiskusem sprawy w sądach administracyjnych (oby!). Z drugiej strony można zauważyć, że de facto być może wcale nie chodzi o wsparcie wierzycieli, którym dłużnicy nie regulują w terminie płatności, a w każdym razie nie tylko o wsparcie chodzi. Dla zachowania neutralności (zmniejszenie podatku u wierzyciela i zwiększenie u dłużnika) taki sam mechanizm obowiązuje w sytuacji, gdy dłużnikiem jest podatnik zryczałtowanego podatku dochodowego. Tyle tylko, że u niego podatek jest niezależny od kosztów, oblicza się go stałym procentem od osiągniętego przychodu. Zatem kupując towar lub usługę, taki podatnik nie obniży swojego podatku, ale jeżeli za tę usługę lub towar w ciągu 90 dni od upływu terminu płatności nie zapłaci, będzie musiał o tę niezapłaconą kwotę podwyższyć podstawę opodatkowania. Ciekawe, że ustawodawca nie poszedł za ciosem i takiego samego rozwiązania nie zastosował do przedsiębiorców rozliczających się w formie tzw. karty podatkowej. Albo do rolników, którzy wprawdzie nie płacą podatku dochodowego, ale w sumie to dlaczego prowadzący działalność rolniczą niepłacący w terminie ma być lepiej traktowany od prowadzącego działalność pozarolniczą? I dlaczego kontrahent rolnika ma w takiej sytuacji mniejsze prawa? To oczywiście mała i być może kiepska prowokacja, ale jaki przepis, taki komentarz.
Na koniec jeszcze mała, acz istotna, uwaga. Niedbała redakcja przepisu może sugerować, że koszty i przychody korygować będzie się o wartość brutto niezapłaconej należności, gdyż stosowny przepis mówi o wartości zobowiązania do zapłaty rozumieniu stawy o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom, tym zobowiązaniem jest oczywiście kwota brutto. Czyli brak zapłaty w ciągu 90 dni od terminu płatności spowodowałby np. u podatnika podatku zryczałtowanego podatek dochodowy od podatku VAT zawartego w niezapłaconej cenie. Czyli podatek od podatku. Taki sobie mały majstersztyk. Interpretacje resortowe rzecz jasna temu zaprzeczają (mówi się, że chodzi oczywiście o kwotę netto), i bardzo dobrze, szkoda jednak, że - jak to często bywa - resort naprawia swoje niechlujstwo interpretacjami.